Piwne texty

O nas - zbieraczach. Spotkania.
Wiadomość
Autor
danio_145
Moderator
Posty: 3082
Rejestracja: 07 lutego 2005, 11:16
Lokalizacja: Nowy Sacz 33-300
Kontaktowanie:

Piwne texty

#1 Post autor: danio_145 »

Dawajcie tu wszystkie ciekawe texty związane z piwem.


Chlej Brytanio!

Buy one, get one free
Co weekend Anglicy oddają się ogólnonarodowej orgii pijaństwa. Rząd Blaira uznał, że lekarstwem na to szaleństwo będzie, uwaga! wydłużenie godzin otwarcia pubów.



Pierwszy rzyg, jak na zamówienie, leci na bruk tuż przed 19. Dziewczę kołysze się na miękkich nogach, ale uśmiech ma pewny i wesoło pozdrawia wiwatujących gapiów. W końcu może się to przydarzyć każdemu. Jest sobotni wieczór i ludzie wylegli na manchesterską Canal Street nie po to, by pospacerować. Przyszli tu, żeby się upić jak świnie. Trwa weekendowe binge drinking - cotygodniowe zawody w opilstwie, nowym narodowym sporcie Brytyjczyków.

W piątkowe i sobotnie noce centra angielskich miast spływają szczyną i wymiocinami, dochodzi do gwałtów, rozbojów, aktów wandalizmu. Policja przyznaje się do coraz większej bezradności, służba zdrowia - do coraz większych kosztów ponoszonych na ratowanie pijanych. Ubiegłoroczne wyjazdy do ofiar pijaństwa i pijackich burd w samym tylko Londynie kosztowały pogotowie aż 20 milionów funtów. Według rządowych statystyk liczba osób umierających z przepicia skoczyła w ciągu czterech lat o 18 procent, do 6500 osób rocznie (w Polsce w 2002 roku śmiertelnie zatruło się alkoholem 1281 osób, a 1230 zmarło z powodu wywołanych alkoholem chorób wątroby). Łącznie aż 22 tysiące osób zmarło z przyczyn związanych ze spożyciem alkoholu - wliczając w to wypadki samochodowe po pijanemu, pobicia ze skutkiem śmiertelnym, samobójstwa.



fot. AFP




Dane brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych za 2004 rok mówią o 70-procentowym wzroście przestępczości ulicznej w niektórych regionach kraju. Spada ogólna liczba przestępstw, zwłaszcza kradzieży i zabójstw. Za to coraz łatwiej dostać na ulicy w twarz wieczorową porą.

Za kilka tygodni w Anglii ma się zmienić odwieczne prawo koncesyjne. Puby nie będą już musiały zamykać podwoi punktualnie o 23. Rząd Tony'ego Blaira święcie wierzy, że za zdziczenie wyskokowych obyczajów Anglików odpowiadają właśnie zbyt krótkie godziny otwarcia sklepów z alkoholem i pubów. Lekarze, policja, wymiar sprawiedliwości i opinia publiczna są w większości zdziwieni tą logiką.

Wszystko, co możesz wypić

Mam przed sobą dwa duże piwa w plastikowych kubkach. W barze poprosiłem o jedno, za 3,50 funta. Barman podał mi dwa razy więcej, niż zamówiłem. - Sorry, zapłaciłem tylko za jedno - wrzeszczę do zaganianego chłopaka. - Buy one, get one free - przekrzykuje głośną muzykę. Aha, więc to drugie jest w prezencie od firmy.

Na murku przed barem siedzi tłum młodych Anglików. Każdy z dwoma piwami. Co tu zrobić z dwoma plastikowymi kubkami? Jedna ręka potrzebna jest do trzymania papierosa, wysyłania SMS-ów, witania się ze znajomymi, a kubek postawiony na nierównym bruku zabytkowej ulicy może się łatwo przewrócić. Z nadmiarem piwa trzeba się więc szybko uporać. Widać, że wszystkim nieźle z tym idzie. Po trzech kwadransach można już wrócić do baru po następne. Chciałoby się jedno, bezpieczne, trzecie piwo. Z czwartym może być przecież gorzej. Wypić tyle w półtorej godziny to już sporo. Ale buy one, get one free.

Na iście zabójczą promocję natrafił wiosną tego roku niejaki Mark Shields w barze Falcon Inn na przedmieściach Newcastle. Swoje 18. urodziny uczcił wypiciem trzech dużych piw, pięciu podwójnych whisky i trzech podwójnych "strzałów" cynamonowej nalewki o wdzięcznej nazwie Aftershock, która w opinii angielskiej młodzieży zwala z nóg jak żaden inny alkohol. Ze wszystkim Mark uporał się - podobno - w 40 minut. Po czym zmarł.

Po jego śmierci Brytyjskie Stowarzyszenie Piwa i Pubów (BBPA) zrzeszające 32 tysiące pubów ogłosiło dobrowolne odstąpienie od wszelkich promocji cenowych na alkohol. Rzecznik prasowy BBPA Mark Hastings chwalił inicjatywę jako dowód społecznej odpowiedzialności branży. I apelował do niezrzeszonych pubów, barów, a nawet supermarketów, by również zrezygnowały z promocji ułatwiających picie na umór.

Ale, jak widać na Canal Street, nie wszyscy chętnie rezygnują z zarobku. Tańszy alkohol przed godziną 20, darmowe drinki dla pań, dwa piwa za cenę jednego, "pij, ile możesz, za 10 funtów", aż po zawody w piciu na czas - co weekend na Brytyjczyków czekają najrozmaitsze "wesołe godziny". Kto by się temu oparł?

Binge i bzyk

Problemem Wielkiej Brytanii nie jest statystyka. Według danych OECD każdy poddany Jej Królewskiej Mości, który skończył 15 lat, wypija rocznie 11,2 litra czystego alkoholu. To mniej niż Francuzi, Portugalczycy, Węgrzy, Czesi i Duńczycy. Tyle samo, ile Anglicy, piją Hiszpanie. Polacy dużo mniej, bo tylko 8,1 litra.

Problemem jest sposób upijania się. Weekendowy binge to w Wielkiej Brytanii pospolite ruszenie. Determinacja, by jak najszybciej i jak najbardziej malowniczo upodlić się alkoholem, jest wielka i bardzo widoczna. Wodzirejami w pijaństwie są wszechobecni uczestnicy stag i hen parties - wieczorów kawalerskich i panieńskich. Trudno powiedzieć, skąd ich się tyle bierze, ale są ich tysiące.

Grupy nasączonych jak gąbka kawalerów żywiołowo poszukują kompanii obcych dziewcząt. Panny z panieńskich wieczorów to najbardziej widoczne zjawisko angielskich pijanych nocy. Im bliżej północy, tym więcej zombie z pogubionymi szpilkami i wypadającymi z dekoltu piersiami brodzi po zaśmieconych ulicach w poszukiwaniu ochotników na szybki zabieg z zakresu seksu oralnego.

Pijane Angielki to osobny temat, szeroko dyskutowany przez brytyjskie media. Jak pisze Zoe Williams, miejscowa Kazia Szczuka, masowe potępianie pijaństwa kobiet ma zdecydowanie seksistowski charakter. Bo niby w czym ma być gorsza napruta dziewczyna od nawalonego chłopaka? "Picie nie jest zbyt kobiece, ogólnie jest lepiej, kiedy panie pozostają trzeźwe, bo lepiej wyglądają i mogą odwozić swoich panów do domu" - tak Williams wyśmiewa powszechny przesąd.

Ma oczywiście rację. Ale opublikowane pod koniec września dane sugerują, że angielskie dziewczyny powinny jednak pić co drugiego drinka. Badanie przeprowadzone wśród przyznających się do weekendowego opilstwa wykazało, że 36 procent młodych kobiet padło ofiarą napaści seksualnej, gdy były pijane (podobnego pecha miało tylko dwa procent mężczyzn), a 34 procent kobiet przyznało się do niechcianego seksu (wobec 24 procent mężczyzn). Aż 59 procent kobiet wdało się w awanturę (45 procent mężczyzn), 19 procent odniosło obrażenia (14 procent mężczyzn), 17 procent trafiło na pogotowie (13 procent mężczyzn). Panie rwały się do bójki częściej niż panowie (11 wobec 9 procent) i chętniej wchodziły w zatargi z policją (27 procent wobec 16!).

SMS od Blaira

Według rządzącej Partii Pracy całe to nieszczęście bierze się z pośpiechu. Zgodnie z obowiązującym prawem puby w Anglii zamykane są o 23 i wieczorami trwa w nich wielki wyścig z czasem. Nocne kluby mają koncesję na handel alkoholem tylko do 1, wyjątkowo do 2 w nocy. Okrzyk barmana: Last orders! ("Ostatnie zamówienia!"), brzmi w Anglii jak wyrok skazujący na nieudaną zabawę.

Udaną zabawę zapowiadał SMS wysłany do młodych Anglików przed wyborami w 2001 roku: "Cldnt gve a xxxx 4 lst ordrs? Vte LBR on Thrsd 4 xtra time" ("Nie mogłeś złożyć czterech pie...onych ostatnich zamówień? Głosuj w czwartek na Partię Pracy, by mieć więcej czasu"). To nie była kiełbasa wyborcza. Rząd Blaira w 2003 roku doprowadził do uchwalenia nowej ustawy o koncesji na sprzedaż alkoholu. Teraz wchodzi w życie.

Tessa Jowell, minister kultury, mediów i sportu, nadzorująca koncesjonowanie, uzasadniała nowe prawo tym, że "ludzie wychodzący z opery nie mają gdzie pójść na lampkę wina o 23.30". Tymczasem Stowarzyszenie Dowódców Policji (ACPO) ostrzegło w sierpniu, że wydłużenie czasu sprzedaży alkoholu zmieni angielskie miasta w Faliraki, ulubione przez Anglików miejsce wakacyjnych orgii pijackich na greckiej wyspie Rodos. - Wystarczy spojrzeć na popularne kurorty, by zobaczyć, co nieograniczony dostęp do alkoholu robi z brytyjską młodzieżą - mówił komendant Chris Allen na konferencji prasowej.

Wcześniej przedstawiciele rządu zapewniali, że deregulacja prawa koncesyjnego ma pełne poparcie policji. Koronnym argumentem za zniesieniem świętej godziny 23 był problem z opanowaniem tłumu pijanych ludzi masowo opuszczających puby. Rząd upierał się, że policja nie jest w stanie zapewnić porządku wśród tysięcy niedopitych balangowiczów, i umożliwienie im zakończenia konsumpcji zgodnie z indywidualnymi potrzebami to warunek większego bezpieczeństwa na ulicach.

Suchej nitki na takim rozumowaniu nie zostawiła Rada Sędziów Okręgowych Jej Królewskiej Mości, którzy na co dzień sądzą sprawy o rozboje, gwałty i pobicia dokonywane po pijanemu. Szef Rady, sędzia Charles Harris, oświadczył przed kilkoma tygodniami, że nowe prawo sprawi, iż młodzież zdziczeje do reszty i całkowicie zawładnie centrami miast. Wyśmiał także rządowy postulat, że dłuższe godziny otwarcia mają nauczyć Brytyjczyków bardziej południowego podejścia do alkoholu. - Kontynentalny styl picia nadaje się dla ludzi w kontynentalnym stylu. Ludzi, którzy spokojnie gawędzą przy kawiarnianych stolikach. Podczas gdy Brytyjczycy piją na stojąco, wrzeszczą na siebie w zatłoczonych barach, próbując obalić galon piwa naraz - drwił Harris.

Nie palisz, to choć pij

Ale picie na stojaka i wrzask to nie wynik złego wychowania. W ostatnich latach powstało mnóstwo nowych lokali, wielkich świątyń pijaństwa, gdzie muzyka ryczy i nie ma na czym usiąść. Ławki znikają także z wielu tradycyjnych pubów, za to przybywa w nich decybeli. To polityka właścicieli lokali. Klient, który siedzi i gawędzi nad szklanką piwa, pije wolniej. Po prostu.

O tym, że Anglicy nie staną się dzięki nowemu prawu sączącymi wino Włochami, przekonuje także Królewskie Kolegium Lekarskie (RCP). W wydanym we wrześniu oświadczeniu RCP pisze, że szansa na zmianę zachowań istnieje, ale tylko w długim okresie. Tymczasem "wprowadzanie zmian, w chwili gdy kraj jest u szczytu epidemii problemów alkoholowych, wydaje się niewłaściwe".

Rząd odpowiada, że nowa ustawa to nie tylko koncesje na dłuższą sprzedaż alkoholu, ale także wiele narzędzi ułatwiających walkę z opilstwem i wywołaną nim przemocą. Mają zostać wytyczone "strefy alkoholowego nieporządku" (ADZ), w których posiadacze koncesji będą musieli współfinansować działania policji. Wprowadzone zostaną okresy karencji, podczas których ukaranym za zakłócanie porządku nie wolno będzie kupować alkoholu (do dwóch lat). Lokale sprzedające alkohol pijanym mogą zostać zamknięte na 48 godzin i grozi im utrata koncesji. Podobnie jest ze sprzedażą alkoholu nieletnim. Wprowadzony zostanie system ostrzeżeń i nagan dla notowanych za pijaństwo. I cała masa innych regulacji, których policja i tak nie będzie w stanie egzekwować.

Nowe światło na intencje rządu rzuca artykuł we wrześniowym numerze naukowego czasopisma "British Medical Journal". Profesor Wayne Hall, ekspert od polityki społecznej, sugeruje, że deregulacja prawa koncesyjnego to sposób na zadośćuczynienie branży piwowarskiej i spirytusowej za straty, jakie z pewnością poczyni zakaz palenia w knajpach. Obroty barów, kawiarni i restauracji spadły w każdym kraju europejskim, gdzie wprowadzono zakaz palenia. Zakaz jest jednym z praw zalecanych przez Unię Europejską i akurat to brytyjski rząd zamierza wprowadzić - prawdopodobnie w 2008 roku.

Hall podkreśla także, że rząd, zamiast zwalczać szerzący się alkoholizm (jeden z najwyższych wskaźników w Europie - 7,5 procent mężczyzn i 2,1 procent kobiet jest uzależnionych od alkoholu), skupia uwagę na binge drinking. W rządowych dokumentach dotyczących tego problemu stale pojawia się zwrot "nierespektująca prawa mniejszość" jako określenie rzekomych sprawców burd, bijatyk i wszelkiego pijackiego zła. Identycznej frazeologii używa Portman Group - organizacja zrzeszająca największych brytyjskich producentów napojów alkoholowych. Jean Coussins, prezes Portman Group, tak definiuje cele powstałej w 1989 roku organizacji: "Większość ludzi korzysta z alkoholu bez szkodzenia sobie i innym. Portman Group stara się ograniczyć złe skutki nadużywania alkoholu przez mniejszość poprzez strategię współpracy z instytucjami lokalnymi i ogólnokrajowymi".

Zarówno rząd, jak i Portman Group podkreślają, że nowe prawo koncesyjne daje ludziom więcej wolności i wymaga od nich więcej odpowiedzialności. Na tym, bądź co bądź, polega demokracja. Kapitalizm zaś polega na tym, by zwiększać zyski. O przedłużenie godzin sprzedaży alkoholu w ramach nowej ustawy wystąpiło 130 tysięcy sklepów, pubów i restauracji. Szkoda by im było zachodu i dodatkowych kosztów (pensje pracowników, ochrona, elektryczność), gdyby podczas tych kilku dodatkowych godzin mieli tylko sprzedawać wino bywalcom oper.

ODPOWIEDZ