Dla dziatwy kapslowej bajka archiwizacyjna.
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma innymi geograficznymi podmiotami, gdzie nie dojeżdża żaden środek miejskiej komunikacji, odbyło się czternaste spotkanie Zielonejkartkowej nacji. Na biesiadowanie w karetach swych kolejno przybywali: gospodarz we czwórkę ze starymi bywalcami, Kapiral z juniorem, wędrowny Paweł bez silnika motorem, Tomi w samotności oraz Chinet z krajanami jako ostatni z zapowiedzianych gości. Nadmienić w tym miejscu jeszcze wypada, że od dni kilku u gospodyni i gospodarza, koczowała para sądecko-podlaska czyli Danio oraz jego Mała Kaśka.
Na wstępy same ku przybyłych radości, podzielono na sektory gospodarzy włości i według własnego pomysłu i wyboru, przystępowano do tematycznego stołu: żarłoków grillowych, piwoszy smakowych bądź jak kto wolał zamienników kapslowych. Wskazane rytuały swego końca nie miały, a jedynie facjaty przy stołach się zmieniały. Pluto jak na gospodarza ZetKa przystało atrakcje przygotował a było ich niemało. I tak ze stron murzyńskich, Ach nie do wiary! Napojem Bogów wypełnił najpierw czary, potem zaś dla mocno spragnionych gości na stół zawitały rodzime nowości. I jeśli myślisz Bracie że to już finisz, to Cię wyprostuję bo grubo się mylisz. W kolejnym etapie do stołu na zgodę wyłożono żółć francuską i ognistą wodę. Lecz kolejna niespodzianka wstrząsnęła wszystkimi, gdyż Pluto z Danielem syna /wbrew natury prawom/ popełnili. Świadkowała przy tym Kasieńka beztrosko, a gdy brać się dowiedziała wykrzyknęła GORZKO !!!
I gdy emocje po woli opadały, pomimo faktu że stół zastawiony był wciąż cały, gdy gdzieś zanikały siły witalne, wyciągano pomysły dość oryginalne. Jeden z nich wyzwolił dodatkowe wysiłki, bo postanowiono rozegrać mecz kopanej piłki. Szybko zatem składy drużyn uzgodnione i tak dla informacji po Warszawskiej stronie Paweł, lowolak, Krzysiek, Emil oraz Pluto, zaś u przeciwników skład wskazany wykuto: Bucik, pga, Tomi oraz Danio, na sędziego zaś Chineta wybrano. Bój był zacięty choć grany na środku drogi, czasem przed samochodami trzeba było chować nogi, niemniej frajda wyszła nam olbrzymia - tutaj tylko wspomnę że pga staranował mi syna. 3-3 na końcu w karne się zmieniło i dla gości w fartowną wygraną zamieniło.
Tańce, hulanki biesiada wciąż trwała, lecz już pamięć nie ta a i głowa bolała, więc zmyślać nie będę a w zamian Gawiedzi, przekażę poniżej co na fotach siedzi.
ps. Chinet zamknął Letnie Liczenie Kapsli !!! BRAWO
Brać Kapslowa na ZK 14
biesiada trwa
gorzko, gorzko !!!
murzyńskie napitki
przyjezdni
bramkarz w żywiole
radość po bramce - tylko co tam robi pga czyli przeciwnik ???
prawie, prawie rzuty karne trwają
niewiadomo
sędzia kalosz
biesiady ciąg dalszy - Emil uczy tańczyć
i tak do rana
ps. BRAWO !!!
POZDROWIENIA DLA WARIATÓW